mornel mornel
151
BLOG

Muzeum Powstania Warszawskiego

mornel mornel Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

 

Tak wiele słyszałem o tym Muzeum , że postanowiłem w końcu do niego dotrzeć , zobaczyć samemu i pokazać swoim nastoletnim dzieciom. One nie miały możliwości słuchać opowieści starszych krewnych o Powstaniu. W szkole moich dzieci te tematy są właściwie nieobecne. Spotkanie powstańca tu gdzie mieszkam jest też mało prawdopodobne. Pozostała więc lekcja historii w Muzeum Powstania Warszawskiego. Miałem nadzieję, że lekcja najlepsza z możliwych. I nie zawiodłem się.

Najpierw trzeba było odstać pół godziny po bilet – przy okazji zobaczyliśmy starego człowieka z biało-czerwoną opaską z napisem „Szare Szeregi”. Wychodził z Muzeum wyraźnie poruszony...

W końcu weszliśmy i to co zobaczyłem przekroczyło moje wszelkie wyobrażenia o tym miejscu. Zasadniczo trudno tutaj mówić o muzeum w klasycznym tego słowa rozumieniu ( gablotki, zbiory, kapcie, czasem jakiś większy opis ). Od samego początku zaskakują nieszablonowe pomysły twórców tego muzeum – a to monitor w podłodze, pokazujący żołnierzy idących kanałami , a to mur z datami kolejnych dni Powstania , a to dźwięk bijącego serca. Ten dźwięk towarzyszył nam wszędzie... Ilość multimedialnych projekcji zaskoczyła mnie zupełnie. Po chwili każdy z nas zwiedzał Muzeum sam – chłonąc atmosferę tego wydarzenia. W pewnym momencie zrozumiałem, że to nie jest muzeum tylko rodzaj sanktuarium – miejsce w którym powstańcy umieścili relikwie, jakie wynieśli z Powstania – największe wrażenie na mojej rodzinie zrobiły pamiątki w rodzaju wianka z kwiatów z grobu powstańca ( jak na Boga to przetrwało tę pożogę ? ) , przebita kulą karteczka, na której dziecko napisało modlitwę o powrót ojca, który nosił to w portfelu na piersi , koszulka jakiegoś maluszka z wypisanymi danymi dziecka i adresami , gdzie w razie czego je oddać czy powiadomić o losie czy też przebita kulami snajpera koszulka trzynastoletniego harcerza- listonosza, który oddał życie za swoją Ojczyznę. Tyle lat ma akurat mój syn. Albo kawałek chleba, jaki ktoś dostał na drogę do niewoli już po upadku powstania ( samo obejrzenie tego kawałka chleba daje dużo do myślenia... ). Takich relikwii jest tam mnóstwo. Każda coś znaczyła dla właściciela. Każda była częścią życia – częścią samego darczyńcy. Dlatego chwała im i wdzięczność, że zdecydowali się oddać je nam. Dzięki między innymi takim pamiątkom z Powstania atmosfera w Muzeum jest tego rodzaju, że o ile przy wejściu i w pierwszej sali słychać było rozmowy i śmiechy ( akurat było mnóstwo młodzieży i obcokrajowców ) o tyle piętro wyżej panowała kompletna cisza. Oddanie tzw ducha czasów nie jest łatwe a twórcom Muzeum Powstania Warszawskiego udało się to znakomicie.

Czytałem kiedyś, że Lechowi Kaczyńskiemu forma wystawy nie podobała się, ale nie próbował narzucać swojego zdania – zaufał twórcom. I choćby za to należy Mu się szacunek. I za przywrócenie pamięci Powstania – ducha patriotyzmu , poświęcenia, odwagi. Za przywracanie tego wszystkiego, czego tak bardzo nie lubi rozpanoszone w Polsce lewactwo i pseudo-liberałowie.

Za rok wrócę tu jeszcze raz z rodziną pierwszego sierpnia. Wieczorem pójdziemy na Powązki zapalić znicze. Może uda się jeszcze spotkać powstańców i poprosić, żeby coś opowiedzieli dzieciom...

PS miałem w rodzinie dwóch powstańców – obaj zmarli zbyt szybko bym miał szansę pytać ich o wspomnienia – ale czasem opowiadali sami i zapamiętałem dwie opowieści – jeden z wujków opowiadał , że po żadnym ze swoich przyjaciół z Powstania tak nie płakał , jak nad zakopywanym w dniu kapitulacji Powstania karabinem. Pamiętam , że jak opowiadał mi o tym to jeszcze się popłakał. Drugi został okrążony przez Niemców ( właśnie – w Muzeum nie ma słowa o Nazistach , co to mówili językiem nazistowskim ... powstańcy walczyli najwyraźniej z Niemcami ) . W najtrudniejszym momencie ślubował Bogu , że jeśli przeżyje będzie co piątek pościł o chlebie i wodzie. Słowa dotrzymał. Zmarł w latach siedemdziesiątych.

mornel
O mnie mornel

"Powiadam ci, Yossarian, przesądy rasowe to rzecz straszna. Naprawdę. To potworne, kiedy przyzwoitego, lojalnego Indianina traktuje się jak jakiegoś czarnucha, żydłaka, makaroniarza czy portorykańca. Wódz White Halfoat pokiwał głową ze smutkiem." Joseph Heller , Paragraf 22

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura